Rozdział 3 - Prawda wyszła na jaw...
(Perspektywa Toy Chici)Ciągle chodzę po jadalni bez dzioba i oczu... Tak straszniej wyglądam.
Przed chwilą też gdzieś przechodziła Mangle i wyglądała na złą, więc nawet nie podchodziłam... Toy Freddy zszedł ze sceny, bo jak wróciłam to go nie było. Za to właśnie wrócił Toy Bonnie.
-I jak?- zapytałam.
-Mangle miała rację, tam siedzi Freddy!
-No właśnie. I coś powiedział?
-Nic nie mówił... Siedzi i się gapi... Nawet jak chodziłem przed nim i machałem ręką...
-A co myślisz o tej dodatkowej masce, co Foxy ciągle o niej opowiada?
-Nie mam pojęcia...
-Wiesz co...? Dawaj, sprawdzimy to!
-Sprawdzimy to? Ale jak?
-Pójdziemy do tego biura i spróbujemy coś powiedzieć.
-No dobra...- pociągnęłam go za sobą do zachodniego korytarza, przechodząc obok sceny Foxy'ego. Ciągle była zasłonięta kurtyną.
-Dobra, właź.- wskazałam na wejście do wentyli.
-A to nie dziewczyny mają pierwszeństwo?
-Nie. Po wentylach akurat ty idziesz pierwszy.
-No dobra... Ale ty mi mów, gdzie skręcać. Ja nie chodzę po zachodnich...
-Dobra, dobra, właź.- weszliśmy do wentyli. Toy Bonnie pierwszy.
Ciągle się pytał, gdzie iść, a ja mu tylko mówiłam i wędrowaliśmy po wentylach. W końcu doszliśmy do końca, czyli wejścia do biura. Weszliśmy do niego i znowu ujrzeliśmy Freddy'ego.
-Freddy!- zaczęłam. On nic nie odpowiedział.

-Halooo.- ciągnęłam.- No powiedz...- podeszłam bliżej, a on się trochę cofnął.- ...coś?- podeszłam jeszcze bliżej, a on już całkiem wyszedł zza biurka i cały się trząsł.
Spojrzałam się na Toy Bonnie'go, a on na mnie. Potem spojrzeliśmy na strażnika. Miał w rękach tylko kamerę, czyli takiego jakby tableta...
-To strażnik!- powiedziałam.- Foxy miał racje, on ma...- szybko podeszłam do niego i ściągnęłam mu siłą maskę z twarzy.- On ma dodatkową maskę! Czyli to jednak prawda!- wyrzuciłam ją w kąt pokoju.
-Cz-czego od-de mnie chcecie...?- spytał trzęsący się ze strachu strażnik.
-No jak to czego? Abyś był w swoim kostiumie!- zaśmiałam się.
-Nie zbliżajcie się! Nie wiem o co wam chodzi...- przylgnął do ściany.
-Nie wiesz? Przecież przed chwilą... Czekaj, ty w ogóle rozumiesz co mówimy?- zapytałam, a on tylko się skulił pod ścianą.
-On chyba nas nie rozumie...- potwierdził Toy Bonnie. Przez chwilę myślałam.
-Która godzina?- zapytałam.
-Czwarta dziesięć...- odpowiedział patrząc na zegarek na ścianie.
-Dobra, chodź...
-Że jak? Masz przed sobą strażnika i chcesz go tak zostawić?
-Dajmy mu dziś spokój. Pozostały czas wykorzystamy na powiedzenie prawdy o masce reszcie.- teraz odwróciłam się do strażnika.- Ale do ciebie przyjdziemy jutro.- zaśmiałam się cicho.- A ty, Bonnie, właź do wentyli.
-Dobra. Jutro wrócimy.- pokazał palcami na swoje, apotem na oczy strażnika, że go obserwuje, po czym wszedł do wentyli. Ja za nim.
Znów mówiłam mu, gdzie ma iść i takim sposobem wyszliśmy.
-Dobra, komu najpierw mówimy?- zapytałam.
-Chyba... Każdemu po kolei kogo spotkamy...
-No, ale musimy powiedzieć, żeby dziś nie atakowali strażnika.
-Co ci się stało?
-Co?
-Nie chcesz atakować strażnika? Nie chcesz, żebyśmy go włożyli do kostiumu? Nie chcesz, żeby się bał?
-Chcę, żeby się bał.
-To czemu...
-Dziś już wystarczająco się przeraził. Teraz pewnie siedzi w kącie cały w stresie. Jutro jeszcze bardziej będzie się bał i wtedy...
-To rozumiem! Już myślałem, że się litujesz...
-Nie, no co ty...
-Dobra to pierwszy po drodze jest... O! Nasz kochany Freddy, który niedawno siedział w biurze!- zażartował Toy Bonnie.
-Potem Old Bonnie, a potem Foxy... Mówić mu?
-On to już przecież dawno to wiedział...
-No to pomyślimy... Ale dobra, chodźmy!- poszliśmy w kierunku pomieszczenia, w którym znajdują się stare animatroniki.
Daj dziś wieczorem! Prroosze XD. Chcę zobaczyć reakcję Foxego. (Ale by było ciekawie, gdyby to następna była jego perspektywa! ;P)
OdpowiedzUsuńNo dobrze ^^ I już jest :D Ale niestety nie z perspektywy Foxy'ego :C Ale pewnie taki będzie xD :D
Usuń