Rozdział 5 - Broń?!
(Perspektywa Mangle)Przez dzień dzieciaki zdążyły mnie znowu rozłożyć... Znów chodzenie po suficie... Ale siedząc w pokoju okazało się, że drzwi nie zostały zaklejone... Może nikt z osób dorosłych tu wczoraj nie zaglądał? Poszłam do Old Bonnie'go. Oczywiście nie miał twarzy, więc nie mógł mówić. Ale zawsze wydawał się być mądry... I on dobrze się znał na tej pizzerii.
-Bonnie- zaczęłam.- Czy są tu gdzieś jakieś niepotrzebne klucze, których nikt nigdy nie używał?- Old Bonnie ciągle się we mnie wpatrywał czerwonymi światełkami imitującymi oczy. Po chwili zaczął iść w kierunku magazynu. Dotarliśmy pod jego drzwi i weszliśmy do środka.
Bonnie wskazał na stojącą małą szafeczkę obok półek z maskami animatroników. W szafce była jedna szuflada, więc podeszłam i ją otworzyłam. Były w niej 3 różne klucze. Wzięłam wszystkie.
-Dzięki.- powiedziałam i szybko wyszłam z magazynu. Poszłam do Dziecięcej Zatoczki.
Wzięłam pierwszy mały, złoty kluczyk, ale okazał się za mały. Drugi był większy, także złoty. Nie można go było przekręcić. Czyli to musi być ten ostatni, srebrny... Powoli go włożyłam w dziurkę od klucza i spróbowałam przekręcić... Nie pasuje! Walnęłam pięścią w drzwi. Po chwili wyszłam z pokoju i skierowałam się do magazynu. Po drodze spotkałam Toy Chicę.
-Mangle!
-Hej, sorry, ale wczoraj nie...
-Dobra, nie ważne, muszę ci coś powiedzieć!
-Hm?
-Okazało się, że strażnik na prawdę ma dodatkową maskę.
-Co?! Ale jesteś pewna?
-Tak, na 100%! Wczoraj sama mu ją zdjęłam.
-Czyli jednak Foxy miał rację...
-No miał... Chciałam mu wczoraj powiedzieć, ale nie zdążyłam... Poszłabyś teraz ze mną?
-Ale on chyba nie chce z nikim rozmawiać...
-No, ale chodź. Chociaż... A co tam trzymasz?- nagle zapytała.
-A nic!
-Klucze? Do czego ci klucze?
-No nie wiem, byłam ciekawa, czy są jakieś niepotrzebne...
-Ale do czego...
-Później ci powiem, ale odniosę je do magazynu i pójdę teraz z tobą do Foxy'ego.
-No dobra.
Odniosłyśmy klucze do magazynu i poszłyśmy do Pirackiej Zatoki.
-Foxy?- zaczęła Toy Chica.
-Mhm?- odpowiedział Foxy zza kurtyny.
-Chciałyśmy ci powiedzieć...- nie dokończyłam. Spojrzałam się na Toy Chicę.
-Chciałyśmy przeprosić...- powiedziała za mnie.
-Za co niby?- mówił drwiąco Foxy.
-Za to, że cię nie słuchaliśmy wszyscy... Ty wiedziałeś, że strażnik ma dodatkową maskę...
-Dopiero to zauważyliście?- zaśmiał się.- No i co z tym zrobicie?
-No... Teraz możemy go do kostiumu włożyć?
-No to zróbcie to...
Spojrzałam się na Chicę i skinęłam głową, żeby lepiej już iść. Poszłyśmy do wschodniego korytarza i spotkaliśmy tam Toy Bonnie'go. Był widocznie przestraszony.
-Hej Bonnie... Coś się stało?- zapytała Toy Chica.
-Lepiej nie idźcie do biura...- odpowiedział.
-Dlaczego?
-On... On ma broń!
-Co?!
-Tak!
-To w ogóle mu na nią pozwolili?!
-Nie wiem, ale chciał do mnie strzelić idiota!
-Sprytnie... Więc taki jest jego plan?
-Musimy mu ją zabrać.- postanowiłam.
-Ale niby jak?!- mówił Toy Bonnie.
-Chwila! Ale przecież jesteśmy takimi robotami, nie? To chyba on nie może nas zabić?- powiedziała Toy Chica.
-Niby tak, ale chyba jednak żyjemy? A każde życie można odebrać...- mówił Toy Bonnie.- Ale wtedy chyba byśmy byli wolni? Wolni, od tego miejsca...
-Chyba tak, ale... W sumie się trochę przywiązałam do tej pizzerii... I fajnie jest jednak żyć... Mimo w postaci animatroników...- mówiła Toy Chica. Ja pomyślałam o tym, że jeszcze nie dowiedziałam się co jest w tych drzwiach.
-Więc trzeba zabrać tą broń...- postanowiłam.
-No, ale jeszcze raz... Pytanie brzmi: Jak?- zapytał Toy Bonnie.
-Chyba mam pomysł...- odpowiedziałam.- Nie wiem czy coś z tego wypali... Ale zawsze warto spróbować...