Rozdział 2 - Kłótnia
(Perspektywa Mangle)O! Już kolejna noc? Ten dzień minął jakoś szybko. I dzieciaki mnie trochę poskładały. Byłam prawie cała, miałam na wierzchu tylko kilka części endoszkieletu, czyli prawą nogę i lewą rękę. Lecz dodatkowa głowa, która była w rzeczywistości moją papugą, była wciąż tylko metalową głową... No, ale skoro mam część ciała, mogę trochę pochodzić po ziemi, a nie po suficie. Trochę dawno nie chodziłam... Ale jeszcze pamiętam jak to się robi! Wyszłam z Dziecięcej Zatoki. Przeszłam przez pokój, w którym znajduje się marionetka... To on... Chyba.. Tak, czy siak nazywamy go lub ją Puppy (Papi), albo Puppet. Wciąż gra u niego pozytywka, którą nakręca strażnik za pomocą chyba jakiegoś pilota, więc Puppy ciągle śpi. Ale nie ma Balloon Boy'a... Pewnie już się wcisnął do wentyli. Poszłam dalej, a na scenie stał sam Toy Freddy. Wydawało się, że śpi na stojąco. Reszta już poszła.
-Freddy.- zaczęłam. Otworzył oczy.
-O, Mangle.- uśmiechnął się.
-Dlaczego nie wyjdziesz z tej sceny?
-Nie chce mi się za bardzo. Poza tym strażnik, by zemdlał na mój widok, wiesz...
-Taa.- zaśmiałam się.- No złaź. Nie możesz tu wiecznie stać.
-Eh, no dobra...- powoli zszedł ze sceny.
-Em, Freddy?
-Tak?
-Foxy jest... U siebie w Pirackiej Zatoce?
-Tak, a czemu pytasz?
-Aaa tak sobie, boo... Chyba z niej dawno nie wychodził?
-Dawno nie wychodził?
-No znaczy, siedzi sobie tam sam. Wiesz...
-Hmm... To porozmawiam z nim...
-Nie!
-Dlaczego?
-Booo... Miałeś iść do strażnika... Więc idź do strażnika. A ja porozmawiam z Foxy'm.
-Hmm... No dobra, to idę.- skierował się do środkowego korytarza do biura.
No dobra, to idę... Poszłam dalej do Pirackiej Zatoki. Scena, na której zawsze stał Foxy była zasłonięta kurtyną.
-Foxy?- zapytałam przykładając ucho do kurtyny.- Jesteś tam?
-Mhm.- potwierdził byle jak.
-Dlaczego siedzisz tak sam? Wyszedłbyś?
-Nie mam ochoty.
-Hmm... A jak myślisz, dlaczego w biurze czasem jest Freddy, a nie strażnik?- wymyśliłam temat.
-Nadal siedzi tam strażnik...- mówił spokojnie, ale z niechęcią i znudzeniem.
-To dlaczego widać Freddy'ego?- zapytałam, a Foxy wychylił głowę zza kurtyny.
-Ponieważ posiada on dodatkową maskę Freddy'ego.
-Ale Chica mówiła...

-Chica mówiła, że maski są w magazynie. A strażnik nie wychodzi z biura.
-Może ją dostał, nie wiem. Ale wiem, że na pewno ją ma.
-Ale jesteś pewny? Może...
-Tak, jestem pewny. Czy każdy tu jest aż tak głupi, żeby nie dostrzec tego, że ten idiota ma maskę?!
-Ej! Nikt z nas nie jest głupi! I każdy uważa, jak uważa!
-To źle uważacie!
-Hah... Chciałam być miła i cię jakoś ożywić, ale to chyba był zły pomysł.- odwróciłam się i poszłam zła w kierunku Dziecięcej Zatoki. Dlaczego on taki jest?! Nic mu przecież nie zrobiłam złego... Chciłam, żeby się rozweselił, a on tylko... Ech... Jeszcze niedawno był inny... Po drodze spotkałam Balloon Boy'a.
-Cześć!- powiedział unosząc swój balonik i tabliczkę.
-Czego?!- krzyknęłam. Przeraziłam go tym.- Przepraszam... O co chodzi?
-Byłem u strażnika!
-I jak?
-Chyba się wkurzył!
-Tak?
-Rzucił we mnie latarką!- wciąż się uśmiechał.
-Więc... Cieszysz się?
-Ja się zawsze cieszę!
-Szkoda, że Foxy nie potrafi...
-Mam latarkę stróża!
-A Foxy i tak nie wyjdzie, więc to nic nie dało. Przykro mi...
-Ale mam latarkę!- przez dłuższą chwilę patrzyłam się na niego zdziwiona, a on na mnie z uśmiechem.
-To... Dobrze... Ja teraz muszę... Iść do siebie, na razie!- szybko poszłam do mojego pomieszczenia.
Ten dzieciak mnie czasem przeraża. Ale nie da się go nie lubić...
Tak dalej! ;) Niezły pomysł na bloga!
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^.^ ;*
Usuń